W tej chwili Lucyna wdała się w rozmowę:
— Rzeczywiście jestem zmęczona — rzekła — i potrzebuję bardzo kilku chwil odpoczynku... Pani Blanchet będzie łaskawą towarzyszyć mi do mego pokoju... zostawiam panów razem... Żałuję bardzo, więcej jakbym umiała powiedzieć, zawodu jaki sprawiłam panu Maugiron, ale naprawdę nie czuję się dosyć silną, abym mogła mówić o interesach w tej chwili...
— Oh! to nic nie szkodzi... pani? — odpowiedział Maugiron — skończę jutro, z pani ojcem tranzakcyę, którą miałem nadzieję ukończyć dziś z panią... Cóż w tem złego?...
Lucyna się podniosła. Była więcej słabą jak przypuszczała, i musiała się oprzeć na ramieniu pani Blanchet.
— Pani — rzekł Andrzej — może pani będzie tak dobra i odda mi klucz od kassy, który jej dałem przed wyjściem z domu...
— Oto jest ten klucz, i dziękuję panu jeszcze raz, panie Andrzeju, bardzo serdecznie, za tę nadzwyczajną grzeczność z jaką podjąłeś się roboty, która do ciebie zupełnie nie należała...
— Oh!, pani, nie zrobiłem nic więcej nad obowiązek...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/208
Ta strona została skorygowana.
IX.
Zielone ubranie i pióro kogucie.