czapkę, poprawiając swoje blond włosy potargane, nie umiał wyrzec ani słowa...
— Co ty chcesz, mały? — spytał się kassyer.
— A to proszę pana — odpowiedział chłopak — jakiś jenerał austryjacki, taki sam jak w sztukach w cyrku na bulwarach Temple, w ubraniu zielonom oszytem złotem, dużych epoletach, piękną szpadą i kapeluszu z piórem...
— Jenerał austryjacki! — powtórzył do Villers.
— On mi tego nie powiedział, ale ja go sam dobrze przed chwilą widziałem...
— A dla czego u diabła przychodzisz mi o nim mówić?...
— Bo on chce widzieć koniecznie jednego pana, który jak się zdaje jest w zakładzie. Utrzymuje, że przychodzi do tego pana z listem bardzo pilnym, powiedziano mu że jest tutaj, i że wreszcie jego powóz stoi przed bramą i że go poznaje doskonale... Jenerał przyjechał w kabryolecie... Pan którego szuka nazywa się Montgeron, czy też Monneron... czy też jakoś podobnie do tego...
— Ależ — krzyknął de Villers — to pewno on pana czeka, panie Maugiron?...
— Maugiron — wykrzyknął żywo chłopak — tak... tak... tak powiedział!... Czy mam przyprowadzić tu jenerała?...
— Czy pan co z tego rozumie? — spytał Andrzej.
Maugiron wybuchnął głośnym śmiechem.
— Doskonale rozumiem! — odpowiedział — jenerał austryjacki, to poprostu mój służący w kostiumie Strzelca!... Przyprowadź go dobre dziecko, jeżeli pan de Villers zechce pozwolić...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/213
Ta strona została skorygowana.