ści paryskiej, potworzono liczne gaje roślin i trawniki kwiatów, ale w owej epoce było tu jeszcze mnóstwo szkaradnych domów albo raczej bud starych, zapadłych, na których miejscu stanęły olbrzymio zachwycające gmachy.
Piotr Landry włożywszy bluzę wybieloną i dobrze już zużytą na wierzch swego ubrania, udał się w tę stronę, tu bowiem mieszkał. Przyszedłszy do jednego z tych domów popchnął drzwi, przeszedł ruszające się schody, ciemne nawet w samo południe, i stanąwszy na piątem to jest na najwyższem piętrze domu, wyjął klucz z kieszeni otworzył pokój bardzo nędzny, lecz przedstawiający niejako typ mieszkania biednego robotnika. Opis jego będzie bardzo krótki.
Wyobraźcie sobie maleńką ciupkę czworokątną z sufitem pochyłym jak dach domu, i oświetloną bardzo źle z góry małem okienkiem otwierającem się jak wieko tabakierki.
Ściany nie były pewno bielone od jakich dwudziestu lat, i nosiły na sobie ślady wszystkich poprzednich lokatorów.
Umeblowanie składało się z jednego łóżka, które zasługiwało więcej na nazwę tapczanu, z jednej szafy z prostego białego drzewa, kulawego stołu, dwóch słomą wyplatanych krzeseł i próżnej kołyski.
Kołyska stojąca na pewnego rodzaju podniesieniu zręcznie zbudowanem, wydawała się być jedynym przedmiotem starań i pamięci. W tej ciupie gdzie wszystko było odrażająco brudne, firanki kołyski tej były nieposzlakowanej białości, na wałku je podtrzymującym wisiał
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/22
Ta strona została skorygowana.