jowi, dwie świece paliły się na kominku; w którym to pokoju, pan de Villers, stojąc przed lustrem, przypatrywał się swojemu odbiciu z pewnym rodzajem zadowolenia miłości własnej.
Właśnie skończył ubieranie, na które wbrew zwyczajom, poświęcił dosyć czasu i starań drobiazgowych. Jego twarz świeżo ogolona, uczesanie głowy eleganckie, biały krawat, biała kamizelka, rękawiczki słomkowe, bez zarzutu, nadawały mu pozór eleganta jadącego na bal.
Rzeczą jest wiadomą, że ze wszystkich ubrań nowoczesnych, frak czarny jest bez zaprzeczenia do noszenia najtrudniejszym. Bardzo wielu, nawet szlachetnie urodzonych, włożywszy go na grzbiet, wyglądają tak jak ich własny służący, a co najwyżej jak ich pierwszy kamerdyner.
Rzecz dziwna! — Andrzej de Villers, najnaturalniej w świecie, i nie myśląc nawet o tem, nosił frak z gracyą i łatwością ruchów; ta powłoka czarnego sukna z wązkiemi połami, nie zdołała uczynić jego giętkiej figury, i jego kształtów pospolitemi.
— No, no! żebym się przypadkiem sam w sobie nie zakochał! — rzekł do siebie młody człowiek, uśmiechając się; — niech mi Bóg przebaczy, ale zdaje mi się, że nie za nadto zadam kłam słowom pana Maugiron, i że biedny subiekt, skromną pobierający pensyjkę, będzie miał tego wieczoru, minę prawdziwego salonowca!... Stanowczo, tylko bogactwa mi trzeba żebym wyglądał nie gorzej niż drudzy!...
Andrzej spojrzał na swój srebrny zegarek umieszczony na blacie kominka, zastępujący mu zegar stojący, który nakręcany nie często, chodził także rzadko.
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/225
Ta strona została skorygowana.