Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

ł— Śpieszmy się... burza nadchodzi, a ja wcalebym się nie gniewał, gdybym przed deszczem zdążył obejść zakład... Przedewszystkiom, trzeba spuścić z łańcucha Plutona...
Każdego wieczora, buldog, trzymany na łańcuchu przez cały dzień, wpadał w szał radości, w chwili kiedy mu wolność dawano. Gdy mu łańcuch zdejmowano, poczciwy pies pędem wybiegał zakreślając koła, szczekając głośno i wesoło, jak szatańskie psy Mafistofelesa, zamykające Feusta w czarnoksięzkiem kole!
Ten szał, wyzwolenia z niewoli, nie trwał dłużej jak kilka sekund, potem Pluton stawał się surowy i pojmujący swoje obowiązki, tropił węchem, poprzedzając podmajstrzego o jakie dwanaście kroków, i przebiegał tak, nietylko główne arterye, ale jeszcze wszystkie kąty i wszystkie zakątki zakładu...
Było niepodobieństwem, aby ktoś obcy ukryty pod stosem ułożonych desek, lub schowany w tyle za roboty ciesielskie, mógł uniknąć czujności dzielnego psa.
Podmajstrzy, jak zwykle, uwolnił Plutona z łańcucha.
Buldog, chciał rozpocząć swe harce, którym towarzyszyło radosne szczekanie, ale, jego członki zesztywniałe, odmówiły posłuszeństwa. Zachwiał się na osłabionych łapach, i zaledwie mógł zrobić pierwszy obrót, zaszczekał głucho, jak gdyby rzężał.
Piotr patrzył na niego niespokojnie, i dodawał mu napróżno odwagi...
Naraz Pluton dostał jakby zawrotu głowy, obrócił się ze dwa lub trzy razy w ruchach gwałtownych i przeraża-