— Panowie, przedstawiam wam pana de Villers, mojego przyjaciela i naszego przyszłego, głównego sekretarza, dla którego proszę o wasze względy...
Andrzej przeszedł próg i skłonił się uprzejmie osobom wszechwładnym, od których jak myślał, zależała jego przyszłość, jego szczęście, to jest możność poślubienia Lucyny Verdier.
Ci panowie przedstawili mu się zrazu imponująco, a ich obejście było familiarnie grzeczne i przez to samo ośmielające.
Vice-hrabia de Montaigle był to człowiek trzydziestoletni, z brodą i wąsami, bardzo elegancki, trochę arystokrata, noszący herby na wszystkiem: na szpilce od krawata, na guzikach od koszuli, na pierścieniu i na kopercie swojego zegarka.
Panowie de Ribeaucourt i de Grandval, były to typy skończone starych birbantów, którzy gwałtem upierają się przy tem, aby pozostać młodymi, i dochodzą za pomocą tego uporu, do pewnego stopnia złudzenia, dzięki farbom, kosmetykom, różom, pudrom, wprawianym zębom i innym przyrządzikom, ułudę podnoszącym...
Jeden i drugi mieli miny swobodne i wesołe, a w dziurkach od guzików swych fraków zatknięte wielokolorowe wstążeczki przeróżnych orderów.
Kolacya, dysponowana w umiejętny sposób i wykonana z talentem wyżej wszelkiej krytyki, który odznacza kucharzów „braci Provençaux” ukazała się na stole; wina najwykwintniejsze towarzyszyły delikatnym potrawom i następowały po sobie podług przyjętych zasad.
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/238
Ta strona została skorygowana.