Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/250

Ta strona została skorygowana.

drzeju... Daj mi słowo honoru, że odbyło się to tak jak mówisz, a ja ci uwierzę...
— Daję ci słowo, Piotrze... i widzisz że się nie waham...
— To dobrze, tak panie Andrzeju, to bardzo dobrze!
— Teraz jesteś już spokojny?
— Tak, jak gdybym cię nie opuścił ani na chwilę od wczorajszego wieczora...
— Chwała Bogu... Ale gdyby ci pozostał cień powątpienia, upoważniam cię do pytania pana Maugiron, który tu ma przybyć jutro, aby mówić z pryncypałem jak tylko przybędzie, i skończyć z nim ten wielki interes, którym się zajmuje od kilku dni...
— Niepotrzeba!... Gdyby pańskie słowo honoru nie wystarczyło mi, byłbym sam nic nie wart!... No więc to doprawdy, na seryo, wielki interes z panem Maugironem?...
— Ty pytasz, czy to na seryo!? Potrzeba tylko być takim nadzwyczajnym niedowiarkiem, co do osoby i czynów tego wybornego młodego człowieka, aby tak wątpić!...
— Niech sobie!... Co mi tam!... tymczasem niech mi to wystarcza!... później zobaczemy!... a jeżeli się omyliłem co do niego, nie zrobię nic innego tylko tyle, że się poprawię... w głębi serca, ma się rozumieć, boć on się pewnie nie troszczy o opinię takiego biedaka podmajstrzego jakim ja jestem... i prawdę powiedziawszy ma racyę...
— A cóżbyś powiedział — spytał pan de Villers uśmiechając się — gdyby on właśnie zapewnił moją przy-