tała pani Blanchet, tym tonem aroganckim, który chętnie przybierała w obec nielubianego przez siebie Andrzeja.
Młody człowiek zaczerwienił się, a niecierpliwy ruch jaki zrobił, zdradził iż nie może znieść podobnego upokorzenia, nawet ze strony kobiety, wobec Lucyny i Maugirona.
Młoda panienka zrozumiała, albo raczej odgadła uczucia Andrzeja, bo odpowiedziała żywo:
— W istocie, pani Blanchet, nie mogę zgodzić się na to coś pani powiedziała. Pan de Villers jest tylko sam jeden panem swojej woli i jedynym sędzią swoich postępków. Ponieważ opuszcza biuro, to znaczy, że go nic tam w tej chwili nie zatrzymuje, tego jestem pewna, i z mojej strony jestem mu bardzo obowiązaną, że przyszedł tu do nas, bo jego obecność przy nas jest mi zawsze przyjemną...
Pani Blanchet przygryzła wargi. Andrzej położył rękę na sercu, które radość przepełniała.
Jakiż to balsam gojący na ranę zrobioną przez starą i złośliwą kobietę!...
— Dzięki pani za te dobre słowa — wyrzekł — są mi one bardzo drogie i jestem za nie głęboko wdzięcznym!... Przyszedłem powiedzieć pani, że moja ostatnia praca skończona... książki są w doskonałym porządku... Najsurowszy krytyk, napróżnoby szukał jakiego zaniedbania lub pomyłki... Ojciec pani może przyjechać...Ośmielam się mieć nadzieję, że będzie zadowolony...
— Ja się też spodziewam, panie Andrzeju... — odpowiedziała Lucyna — czyli raczej ja jestem tego pewną...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/274
Ta strona została skorygowana.