kłamstwu Piotra; ujął rękę zacnego człowieka i uścisnął ją w milczeniu.
Pani Blanchet przygryzła wargi i mruczała na wpół głośno z przekąsem.
— No! jeśli pan Piotr, podmajstrzy tego zakładu odpowiada za pana kasyera, to nie ma o czem mówić! Pan kasyer jest tak jasny jak światło słoneczne... tak czysty jak woda strumyka!... Zatem dajmy wszystkiemu pokój, bo wszystko już w porządku!... Niestety, nie zwraca to pieniędzy ukradzionych, a to cośmy się dowiedzieli dobrze jest wiedzieć!...
Potem dodała, ale już w duchu, dla siebie samej:
— Zobaczemy co pan Verdier powie na to wszystko, jak przyjedzie za chwilę, i czy będzie bardzo kontent z kasyera, co lata po nocy, po nieprzyzwoitych miejscach, w wigilię wypłaty, i kiedy kassa jest pełną pieniędzy!...
Była chwila milczenia. Lucyna je przerwała.
— Nieszczęście jakie nas spotkało — rzekła — jest bazwątpienia bardzo wielkie, ale żale nie naprawią nic... Na teraz trzeba jaknajprędzej radzić... Przedewszystkiem firma Verdier nie może na tem cierpieć ani na chwilę. — Panie Stefanie, czy pan dużo ma jeszcze kursów do zrobienia?
— Ani jednego więcej, pani — odpowiedział inkasent — tu właśnie miałem skończyć już na dziś moją bieganinę...
— W tej chwili poślę po powóz — odpowiedziała młoda panienka — czy będziesz pan łaskaw towarzyszyć mi do bankiera mojego ojca?... mieszka na ulicy Notre--
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/283
Ta strona została skorygowana.