Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

nocy stanowiska pod żadnym pozorem!... Tym sposobem byłbym może przeszkodził w spełnieniu zbrodni, albo przynajmniej dałbym się był zabić broniąc pieniędzy jakie mi były powierzone!...
Andrzej milczał przez kilka sekund, potem dodał:
— To jeszcze nie wszystko, panno Lucyno, od pani wyjazdu zdarzyło się drugie nieszczęście, innej natury niż pierwsze, ale nie mniej niemożliwe do naprawienia...
Młoda dziewczyna zadrżała.
— Drugie nieszczęście... — powtórzyła. — Oh! mój Boże co mi pan powiesz!?...
Andrzej znał całe przywiązanie Lucyny do podmajstrzego, zawahał się przed wypowiedzeniem, ale w oczach panny Verdier malowało się takie cierpienie, że nie chciał już przewlekać go dłużej.
— Rzecz dotyczy Piotra — szeptał.
Lucyna zbladła. Pan de Villers szybko opowiedział scenę, jaka się odbyła pomiędzy podmajstrzym i Maugironem, i zawiadomił ją o denuncyacyi tego ostatniego.
— To niepodobna — krzyknęła młoda dziewczyna, po wysłuchaniu opowiadania aż do końca. Była mocno wzruszoną, łzy oczy jej napełniały. — To niepodobna!... Piotr nie mógł być mordercą... on nie mógł być skazanymi... nie wierzę temu!... nie wierzę nigdy!...
— Rzecz jednakże jest aż nadto pewną, pani — rzekł kassyer.
— Jakto!?... więc i pan go obwiniasz?...
— Niech mnie Bóg uchowa... daleki jestem od obwinienia go, kocham go, a co więcej szanuję, ale nie ma sposobu zaprzeczyć jego własnym słowom?...