— Czy mam panu jeszcze raz powtórzyć!?... — jąkał pan de Villers — że popełniłem błąd... wielki błąd... że mój wstyd i żal mój są niezmierzone... ale...
— Nie żądam od pana spowiedzi — przerwał gwałtownie właściciel zakładu — wymagam zwrotu pieniędzy!..
Andrzej się wyprostował.
— Ach! — krzyknął — tego już za wiele!... Gdybym się upakarzał dłużej, mogłoby się wydawać, że jestem istotnie winny!... Na pana gniew, na wyrzuty zasłużyłem... ale nie na obelgi!... Jestem człowiekiem uczciwym!... Nic z mojej przeszłości nie nadaje panu prawa piętnować mnie niegodnemi podejrzeniami!... Zabraniam panu nazywać mnie złodziejem! Słyszysz pan!?... zabraniam panu tego!...
— Dosyć frazesów — odpowiedział zimno Achiles Verdier. — Oddajesz pan papiery i pieniądze, tak czy nie?
— Panie!...
— Nie oddajesz pan!... Dobrze!... Wiem co mi pozostaje do zrobienia... Za dziesięć minut skarga moja odejdzie ztąd do prokuratora cesarskiego, a potem już rzecz będzie do załatwienia pomiędzy sprawiedliwością a panem...
Achiles Verdier podniósł się i postąpił ku drzwiom, które otworzył na rozcież.
— A teraz — dodał — ponieważ nie chcę mieć złodzieja w swoim domu, ani na jedną chwilę dłużej, wypędzam pana... Idź pan, i jeżeli możesz ukryj się, to mnie mało obchodzi... Agenci policyi będą umieli odnaleźć pana w pośród ciemności, wśród których będziesz usiłował zniknąć!...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/373
Ta strona została skorygowana.