— Dobrze!... — mruczał — bardzo dobrze!... rzecz jest przedstawiona w sposób jasny i treściwy... wywody prowadzą wprost do wniosków i łączą się logicznie... Wina człowieka którego oskarżam jest widoczna, i prokurator cesarski nie zawaha się ani chwili przy wydawaniu rozkazu ujęcia go!... Zobaczymy czy przeniewierny kasyer, raz pod klucz się dostawszy, trwać będzie uparcie i odmówi zwrotu skradzionych pieniędzy!...
Właściciel zakładu złożył arkusz papieru, włożył go do dużej koperty, którą zapieczętował czerwonym lakiem i na której napisał taki adres:
departamentu Sekwany.
— Teraz — spytał się siebie — przez kogo odeślę ten list?... Nic trudnego!... mogę go posłać przez pierwszego lepszego z moich robotników... polecenie jest łatwe do spełnienia i niewymaga wysiłku inteligencyi...
Otworzył drzwi od biura i wychylił się na dwór aby schwycić łańcuszek od małego dzwonka, którego odgłos uwiadamiał zwykle, że kasa jest otwarta, w dnie wypłaty, w innym czasie, skoro w zakładzie usłyszano ten dzwonek, robotnicy najbliżej umieszczeni porzucali robotę i udawali się do pawilonu, dla odebrania instrukcyi pryncypała, lub panny Lucyny, która go zastępowała w nieobecności.
Pan Verdier nie miał potrzeby dzwonić. W chwili kiedy jego ręka zbliżała się do dzwonka, spotkał się oko w oko z podmajstrzym, który mu się ukłonił z uszanowaniem.