Jeżeli czytelnicy chcą mieć wyobrażenie o kajucie tej dokładne, niech sobie tylko przedstawią pokój czterokątny, o podłodze z tarcić, bardzo niskiej, i suficie sklepionym. Dwa wązkie okna, praktykujące się w pomoście, na prawo i lewo, dawały podczas dnia dosyć potrzebne światło.
Łóżko żelazne zajmowało jedną stronę; mały stolik umieszczony na środku, dwa krzesła ze słomy i duża waliza tworzyły całe umeblowanie kajuty.
Na stole widać było lampę mosiężną, przymocowaną dwoma smokami, podstawę jej do stołu przytwierdzającemi.
Pan Verdier zapalił tę lampę, spojrzał na zegarek i zaczął chodzić wzdłuż i wszerz przez pokój, schyliwszy głowę na piersi, pogrążył się w cały szereg rozmyślań, których natura była bardzo nie wesołą, jak o tem sądzić było można po jego twarzy chmurnej groźbę wyrażającej.
O samej jedenastej godzinie, pan Verdier opuścił kajutę, przeszedł schody i zatrzymał się na pokładzie, który stosy desek pogrążyły w zupełnej ciemności.
Postać jakaś ludzka szła wolno po nad brzegiem portu, w stronę statku. Nie można było odróżnić ubrania nadchodzącego mężczyzny, ale ogień cygara, trzymanego przezeń w ustach, za każdym oddechem jego dosyć żywe wydawał światło, które rozświecało jego twarz co chwila, na jedno mgnienie oka.
Achilesowi Verdier zdawało się, że rozpoznaje Maugirona; niemniej, nie był w tym względzie dostatecznie pewnym, i zdecydował się czekać aż nocny gość przedstawi się wyraźniej.
Oczekiwanie jego nie było długie.
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/417
Ta strona została skorygowana.