Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/430

Ta strona została skorygowana.

rozbitego okrętu, podczas gdyś pan stracił przytomność, pozostawiwszy Achilesa Verdier jego losom... Burza uspakajała się powoli i morze zaczęło opadać, co zmieniło zupełnie porządek i bieg prądów... mój szczątek i ja siedzący na nim nieborak, zostaliśmy zagnani daleko na pełne morze, i dopiero na trzeci dzień spotkałem okręt, który mnie dostrzegł i przyjął na pokład... Był już czas wielki... byłbym umarł z głodu, już siły mnie opuszczały i machinalnie tylko trzymałem się mojej deski zbawienia!...
— To wszystko łatwo rozumiem — rzekł Jakób Lambert — ale inna rzecz jest więcej jeszcze zdaniem mojem zadziwiająca i wytłomaczyć się nie daje... a rzeczą tą jest zmiana, jaka zaszła od owego czasu w całej osobie pańskiej, w języku, w sposobie wyrażania w pańskich zwyczajach i manierach.
— Jednem słowem — przerwał Maugiron, którego twarz przybrała wyraz komiczny i dumny — pytasz się pan siebie, jakim sposobem nędzny, mizerny Strączek, chłopiec okrętowy, ten łobuz paryzki, ten ulicznik, ten łotr, którego żadna kara poprawić nie mogła, i który wszystkie kary obojętnie znosił ten gałgan, którego akademią były szynki podrogatkowe i sprzedawanie kontramarek pod teatrami, stał się eleganckim Maugironem, człowiekiem dobrze ułożonym, gentlemanem, zamieszkującym piękny pałacyk, posiadającym angielskie konie, i liczne stosunki w wyźszem towarzystwie...
— Zgadłeś pan — to są właśnie pytania jakie sobie zadaję...
— Rozumiem wybornie ciekawość pańską i łatwo by mi było ją zadowolnić, ale opowiadanie mego życia za-