Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/441

Ta strona została skorygowana.

— Nie mam w tej kajucie ani pióra, ani atramentu, ani papieru stemplowego...
— Byłem naprzód pewny rezultatu naszego układu, i zaopatrzyłem się w to wszystko...
— Daj więc pan...
Maugiron wyciągnął z kieszeni jeden z tych długich futerałów, którym się zwykle posługują komornicy, idąc zrobić zajęcie majątku. Futerał taki zawiera kałamarz papier i pióro.
Położył on ten futerał na małym stoliku, stojącym w pośrodku kajuty, o którym jużeśmy mówili.
Jakób Lambert wziął dwa krzesła i postawił je naprzeciwko jedno drugiego, z każdej strony stołu. Usiadł na jednem i rzekł do Maugirona:
— Siadaj pan... zaraz napiszę...
Młody człowiek usłuchał machinalnie, a tymczasem ex-kapitan otwierał z nadzwyczajną powolnością futerał, i rozwijał arkusz papieru stemplowego.
— Co to za cudowna rzecz kredyt!... — zawołał Maugiron w lirycznem uniesieniu. — Ten biały szmatek papieru wart jest trzydzieści santimów... za sekundę będzie wart pięćkroć sto tysięcy franków, bo będzie nosił na sobie pański podpis!... Alchemicy średniowieczni szukali kamienia filozoficznego... my go dziś posiadamy!... Jest to koniec pióra i kropla atramentu...
Jakób Lambert podniósł nieco głowę i utkwił wzrok w Maugironie; z pod jego powiek do połowy przymkniętych zabłysło w jednej chwili dziwnie silne światło, które jednak natychmiast zgasło.