— Zbudzisz pani pryncypała z pierwszego snu!... Najpewniej śpi sobie teraz smacznie!...
— Mój ojciec nie śpi jeszcze, jestem tego pewna...
— Z kądże to pani wie?...
— Z okna mojego pokoju, widziałam światło w jego kajucie... wreszcie w razie potrzeby obudzę go...
— Ależ, panno Lucyno, to panią tak napadło jak ból zęba, ta myśl widzenia pryncypała?... Gdym był przed godziną zawiadomić panią, że powrócił do domu i poszedł na statek, nie wyglądałaś pani wcale na to, abyś miała taką gwałtowną ochotę, widzieć się z nim jeszcze dziś wieczór koniecznie...
— Bo istotnie nie myślałam wcale...
— Zaszło więc coś nowego od tej chwili? Lucyna wstrząsnęła głową...
— Nic nie zaszło — odpowiedziała.
— Ale — kończyła młoda panienka — muszę koniecznie widzieć ojca tej nocy!... Muszę, dla uspokojenia się... a ty przecież, mój dobry Piotrze, nie wzbronisz mi tego, bo byś mnie uczynił najnieszczęśliwszą na świecie!...
— Ja!... droga panienko!... ciebie nieszczęśliwą uczynić!... Ja?... — zawołał podmajstrzy — Ja.. wielki Boże!... Ależ żeby ci pani oszczędzić jaknajdrobniejszego zmartwienia, jaknajmniejszej nieprzyjemności... ja, Piotr, dałbym się porąbać na drobne kawałeczki!...
— Mam nadzieję, że mi nigdy nie będziesz potrzebował dawać takiego dowodu przywiązania! — rzekła Lucyna z serdecznym uśmiechem. Zostań lepiej w jednej
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/449
Ta strona została skorygowana.