chwilę dla odwiedzenia jej?... Czy nie możesz pan odłożyć swojej podróży na później?...
— To niepodobna, panie...
— Czy ważna sprawa wymaga koniecznie i bezzwłocznie obecności pańskiej w Breszcie?...
— Tak, panie...
— Czy mogę spytać pana co to za sprawa?...
— Jest ona zupełnie osobistą i pokornie proszę pana abyś był łaskaw nie zadawać mi pytań w tym przedmiocie...
— A gdybym powiedział, że wiem dobrze po co pan chcesz jechać do Brestu?...
— Odpowiedziałbym, że się pan zapewne myli...
— Dam ci zaraz dowód, że się nie mylę wcale...
Andrzej spojrzał na mówiącego z niedowierzaniem.
— Chcesz pan jechać do Brestu — odpowiedział Jakób Lambert, jedynie w celu zaciągnięcia pożyczki na majątek swojej matki, aby mi zwrócić pieniądze ukradzione nocy ubiegłej z mojej kassy... No cóż... odpowiedz pan szczerze... prawda, czy nie?...
Andrzej odwrócił się do podmajstrzego i rzekł tonem wymówki:
— Zdradziliście mnie Piotrze!... to brzydko z waszej strony!
— Nie obwiniaj pan tego szlachetnego człowieka — odpowiedział żywo Jakób Lambert — oddał mi największą przysługę, ponieważ dzięki jego niedyskrecji, mogę panu przeszkodzić w zrobieniu szaleństwa, któreby mi sprawiło śmiertelną przykrość...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/490
Ta strona została skorygowana.