bardzo ciekawej... przynajmniej dla mnie! Omało co nie zostałem pozbawiony możności widzenia was, drodzy państwo!... Wyobraź sobie, drogi panie Verdier, i pani łaskawa, panno Lucyno, że mi zdarzyła się tej nocy najstraszniejsza i najdziwniejsza w świecie awantura!... Zostałem zamordowany!...
— Zamordowany!.. — powtórzył Jakób Lambert machinalnie.
Wszystko to mówione było głośno bez żadnej tajemnicy.
Robotnicy, którzy grupami stali jeszcze w pewnem oddaleniu, usłyszeli te ostatnie słowa i popchnięci nieprzepartą ciekawością, łatwą zresztą do zrozumienia, przybliżyli się do pryncypała rozmawiającego z Maugironem.
— No tak!... zamordowony! — kończył ten ostatni — tak jak mnie tu państwo widzicie wpadłem w najniegodniejszą zasadzkę!... Nędznik pewien chciał mnie utopić, i gdyby nie moje talenta jako sławnego nurka i pływaka, zwłoki moje byłyby w tej chwili rozciągnięte na jednym ze stołów Morgue.
Jakób Lambert odpowiedział na te słowa wykrzyknikiem nieokreślonym, którego znaczenia oznaczyć nie było podobna. Wielkie krople zimnego potu spływały mu po czole i czuł, że go ogarnia osłabienie jakby przedśmiertne.
Pomiędzy grupami robotników, powstał żywy ruch i dały się słyszeć głuche szmery!
— To on!... to on! — mówili sobie, jeden do drugiego.
I dodawali:
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/511
Ta strona została skorygowana.