Kiedy niepokój zniknął, pozostała mu tylko żywa niecierpliwość dowiedzenia się, w jakim przedmiocie komisarz policyi miał go badać, i co do tego napróżno suszył sobie głowę... nie mogąc się niczego domyśleć...
— Panie komisarzu — rzekł z ukłonem — niech pan zaczyna... jestem na pańskie rozkazy...
— Panie komisarzu — spytał dyskretnie Jakób Lambert — może my, córka moja i ja oddalić się mamy?...
— O nie, wcale nie potrzeba, panie Verdier — odpowiedział urzędnik — słowa jakie wymieniemy z panem Maugironem, mogą być słyszane przez wszystkich...
Bezpośrednio po odpowiedzi na zapytanie Jakóba Lambert, rozpoczęło się badanie.
— Panie Maugiron, spytał komisarz, nocy ubiegłej usiłowano... na szczęście bezskutecznie... zamordować pana?
— Tak, panie — odpowiedział młody człowiek.
— Jaka mogła być wtedy godzina?...
— Około północy...
— Zbrodnicza ręka wepchnęła pana do Sekwany?...
— Tak, panie...
— W jakiem miejscu?...
— Prawie wprost tego miejsca, na którem się obecnie znajdujemy...