zakomunikowania coś ważnego, i nieprzewidzianego, ale radzę panu, abyś nie nadużył tej swobody pozornej, dla usunięcia się z pod mojej władzy; dla zlikwidowania pańskiego majątku, naprzykład, i zniknięcia!... Będziesz pan strzeżony, mój drogi kapitanie, strzeżony bardzo z bliska, chociaż w sposób niewidzialny, i żaden z pana czynów i kroków, nawet najmniej znaczący, nie będzie miał tego szcząścia, żeby się mógł ukryć przedemną... Najmniejsze usiłowanie zdrady będzie wyrokiem na pana... Oskarżę pana natychmiast, i pójdziesz pan zająć miejsce Piotra Landry, w lochach więzienia Centralnego...
Jakób Lambert gorąco zaręczył za swoje słowo i dwóch śmiertelnych wrogów rozłączyło się, uścisnąwszy sobie ręce.
∗ ∗
∗ |
Trzy dni upłynęły; ciężki i straszny smutek zapanował w domu Jakóba Lamberta.
Robotnicy, jak zwykle, przepędzali czas przy pracy w warsztatach, ale ta robota spełniana bez nadzoru i bez kierunku, była raczej powierzchowna jak rzeczywista... Jeżeli przychodzili kupujący, proszono ich aby przyszli później, nikt nie był zdolnym do porozumiewania się z niemi.
Andrzej de Villers był nieobecny, Piotr Landry w więzieniu, Jakób Lambert i Lucyna, nie pokazywali się w biurach, ani też na podwórzu...
Młoda dziewczyna, która okropnie cierpiała, po kilka razy usiłowała napróżno, widzieć się z człowiekiem, którego za swego ojca uważała...