— Moja obecność tu przekonywa cię, że dostałem twój dziwaczny list!... Przyszedłem spytać cię o wyjaśnienie... co ma znaczyć, powiedz mi, ten styl do którego nasze poprzednie stosunki nie przyzwyczaiły mnie, i od którego, nie taję się z tem, pragnąłbym bardzo gorąco, abyś się wstrzymał na przyszłość!...
— Prześwietny Groźny — odpowiedział Wiewiór z pewnym odcieniem widocznej ironii — żądane przez ciebie wyjaśnienie nie da na siebie długo czekać!... Co zaś do mojego stylu, o tym mówić nie chcę, nie mając w tej chwili żadnej pretensyi do zostania członkiem Akademii Francuzkiej na podstawie mojej literackiej działalności...
— Mam mało czasu do dania ci — przerwał Maugiron — idź więc prosto do celu, proszę cię...
— Prosto do celu!?... Dobrze!... Jest widzisz jedna rola, której gdybym był aktorem nie chciałbym nigdy grać w żadnej sztuce...
— Jakaż to jest rola?...
— Rola oszukanego... Otóż, zrozumiesz łatwo, że jeżeli przez miłość własną, odmówiłbym przedstawienia na scenie tej osobistości urojonej, to tembardziej nie wypada mi jej grać w życiu rzeczywistem...
— Co chcesz przez to powiedzieć? — spytał Maugiron.
— Nie domyślasz się?
— W żaden sposób...
— Niechże cię licho weźmie wodzu mój szanowny!... to już chyba zła wola z twojej strony... Ale cóż robić, kiedy się nie domyślasz, sam muszę ci w tem dopomódz.
— I owszem, bardzo proszę!... Ale prędko!...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/592
Ta strona została skorygowana.