mówię, jestem szczwany lis i znam się na wszystkich przebiegach, jak ten, który je wynalazł... To sobie przyjmij za zasadę...
— Co chcesz przez to powiedzieć? — spytał Maugiron zaniepokojony na prawdę.
— Co chcę przez to powiedzieć?... wyborny jesteś!... Chcę powiedzieć i mówię, że owe papiery z portfelu, które w naiwności mojej tobie oddałem, zawierały w sobie majątek, i powtarzam ci dziś jak przed tygodniem: — chodźmy do równego działu!“
Maugiron czyli niegdyś Strączek wzruszył ramionami.
— Zwaryowałeś chyba! — odpowiedział.
— O! co nie to nie!... jestem przewidujący i znam się na rzeczy, oto wszystko!... Znam ja cię wodzu i bracie... Wiem żeś kuta bestya i to tak kuta na cztery łapy, żem ci nigdy nie ufał!... Od czasu owej milutkiej histryjki z portfelem chodzę za tobą krok w krok, śladu twego nie gubię jak dobry pies myśliwski nie gubi śladu zwierzyny, którą ma swemu panu wystawić, i mam pewność; rozumiesz dobrze doniosłość wyrazu „Pewność!” że jeżeli jutro wieczór podpisujesz intercyzę przedślubną z panną Lucyną Verdier, jedyną córką rozkosznego miljonera, nazwisko to prawnie czy nie prawnie noszącego, to jedynie tylko dzięki temu, co się zawierało w portfelu owym!...
Maugiron odskoczył gwałtownie.
— Co!... Ty wiesz? — zawołał.
— Dla czegóż bym u diabła miał nie wiedzieć!... oho!... zebrałem ja wiadomości jaknajdokładniejsze... Policya moja jest tem lepsza, że ją sam pełnię...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/594
Ta strona została skorygowana.