Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/602

Ta strona została skorygowana.

— A, jeśli ci odmówię?...
— Na co to gadać!... Groźnemu nieodmówili... Groźny nie odmówił tobie, i ty nie odmówisz mnie tak samo jak i oni... to samo z siebie wynika!...
— Może znajdziemy jaki środek porozumienia się — odpowiedział Wiewiór.
— Jestem o tem najgłębiej przekonany.
— Nie stójmy tu... pomówiemy swobodnie gdzie indziej!...
— Jak ci się podoba... Tylko idź naprzód...
— Dla czego?...
— Straciłem widzisz zaufanie... Masz nóż w kieszeni, boję się twego roztargnienia...
— No to weźmy się pod ręce...
— Chętnie...
Dwaj łotrzy oddalili się szybko, a reszta ich rozmowy zginęła w oddaleniu.

∗             ∗

Na drugi dzień, około południa, Maugiron przeszedł ogród nowego pałacyku i wszedł do kiosku.
Jak tylko zamknął drzwi za sobą, wyjął z kieszeni małą flaszeczkę, oklejoną w zupełności niebieskim papierem. Biała etykieta, przyklejona na tym papierze, miała na sobie napis: Kwas pruski. Odkorkował karafeczkę z czeskiego kryształu, w trzech częściach napełnioną Maderą, i wlał w nią to, co zawierała w sobie niebieska flaszeczka. Przy tej czynności, uśmiechał się tym samym dziwnym uśmiechem, jaki na jego twarzy się okazał pod czas rozmowy z Wiewiórem.