Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/614

Ta strona została skorygowana.

— A coż?... — spytała...
— Ocalony! — odpowiedział.
Te krótkie tylko słowa zamienili między sobą.
Oczy młodej panienki w jednej chwili żywym zapałały blaskiem, który jednak zgasł natychmiast. Usta jej wyszeptały cichą modlitwę dziękczynną; potem wróciła do salonu i rzekła do Jakóba Lambert:
— Jak zechcesz mój ojcze, jestem gotowa...
Były kapitan Atalanty czekał tylko tych słów, i Bóg jeden tylko wie z jaką na nie czekał niecierpliwością!... Zdawało mu się jakby mu olbrzymi ciężar spadł z serca; twarz jego rozjaśniła się i przybrała wyraz niezwykłego zadowolenia. Zwracając się do notaryusza rzekł:
— Panie notaryuszu, jesteśmy na pańskie rozkazy, bądź pan łaskaw, proszę bardzo zacząć czytać intercyzę...
— Nareszcie! — szepnęli zaproszeni.
Maugiron podniósł głowę z miną tryumfującą i powtórzył za innemi:
— Nareszcie!...
Notaryusz usiadł przy małym stoliku, pomiędzy dwoma kandelabrami pięcioramiennemi i rozłożył wielki portfel w czerwony safian oprawny, w którym była dotąd zamkniętą intercyza przedślubna.
Jakób Lambert położył na stole, obok tego portfelu, pudełeczko z czarnej skóry, zawierające w sobie czek na dwa miliony franków płatny w Banku Państwa...