— To widocznie pomyłka! — krzyknął elegancki młodzieniec.
— Powiesz to pan, jeśli zechcesz, sędziemu śledczemu, i dowiedziesz mu tego, jeżeli będziesz mógł.
— O cóż mnie oskarżają?...,
— O wspólnctwo w rozlicznych kradzieżach, między innemi i w tej, którą spełniono przed tygodniem u pana Verdier, a oprócz tego o otrucie dokonane dziś właśnie, na osobie jednego z wspólników, nazwiskiem Gobert...
— Któż mnie oskarża — spytał.
— Inny wspólnik pański, Ravenouillet, zwany Wiewiórem.
Maugiron spuścił głowę na piersi i zamilkł.
Złapał się, i tym razem dobrze się złapał!...
Zrewidowano go na miejscu, i czek na dwa miljony franków, znaleziony w jego kieszeni, został zwrócony notaryuszowi.
W tej samej chwili wystrzał z rewolweru, rozległ się w przyległym pokoju.
Komisarz drzwi otworzył i znalazł się w obec trupa...
Jakób Lambert sam sobie wymierzył sprawiedliwość, jak to przed chwilą powiedział...
∗ ∗
∗ |
Zbliżyliśmy się do końca naszej powieści...
Nie pozostaje nam, jak tylko w kilku słowach, skreślić obecne położenie aktorów tego dramatu.
Lucyna, albo raczej Dyoniza Landry, nie miała żadnego prawa do spadku, po nieszczęśliwym Achilesie Ver-