co rychlej widzieć Henrykę... Jedzie więc, ażeby zamknąć oczy swej ciotce.
— Dziś jedzie? zapytał Robert.
— Tak... dziś, wieczorem.
— Może pan życzysz, ażebym towarzyszył jego córce?
— Właśnie chciałem cię prosić, ażebyś ją odwiózł na stację drogi żelaznej; w dalszej podróży Urszula towarzyszyć jej będzie.
— Jestem na pańskie rozkazy!
— Trzeba się starać zabezpieczyć obie kobiety od wszelkiego nieprzyjemnego towarzystwa w podróży, mówił dalej starzec. Gdyby potrzeba było wynająć oddzielny wagon, uczyń to proszę. Nic tu nie znaczy kwestja pieniężna.
— Byłby to zbyteczny wydatek. Zarząd dróg żelaznych ustanowił przy każdym pociągu wyłączne damskie przedziały.
Pan d’Auberive postanowił, iż Henryka wraz z pokojówką wyruszy w podróż o godzinie piątej minut dwadzieścia.
— Ponieważ dość znaczna odległość dzieli ulicę Ville-l’Eveque od stacji, zaczął Loc-Earn, przeto radziłbym ażeby pańska córka dla nieopóźnienia się wyjechała ztąd punktualnie o czwartej godzinie.
— Zajmij się tem wszystkiem i postaraj o wynajęcie powozu.
— W południe nie będę może panu potrzebnym, rzekł Robert; pójdę więc za odszukaniem jakiego wygodnego fiakra.
— Proszę cię o to...
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/128
Ta strona została przepisana.