Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/169

Ta strona została przepisana.

grunt, nazwany „Wzgórzem na świeżem powietrzu.“
Był tam jak gdyby obóz jarmarczny, pełen bezustannej wesołości. Kilkadziesiąt karczem i szynków stało tu obok siebie. Huśtawki i karuzele, kręciły się i wirowały bez przerwy; obok czego była i sala tańca, z desek zbudowana. W pobliżu niej wznosił się namiot kuglarza, nazwanego markizem d’Argent-Court, bezwątpienia z przyczyny jego sukni czerwonej, szychem haftowanej, jego żółtych spodni i pończoch jedwabnych.
Woń smażonej tłustości i potrawki z królików, ulatniała się przez liście drzew, a dźwięki waltorni i klarynetów, sprowadzały z dala ciekawych na „ Wzgórze.“
Czworograniasty pawilon, w kształcie szwajcarskiego szaletu, wznosił się na szczycie pagórka, panując po nad szynkami i karczmami, leżącemi poniżej. Była to wielce znana podówczas restauracja pod „Koszem kwiatów.“
Pomimo sąsiedztwa owych drewnianych baraków, odwiedzanych przez publikę z klas niższych, a może nawet skutkiem tego, restauracja pod „Koszem kwiatów“ posiadała liczną, wyborową klientelę. Znajdujące się tu oddzielne gabinety, ściągały wielbicieli owych córek Ewy zwanych podówczas „loretkami“ a następnie „kokotami.“
Piwnica tutejsza cieszyła się zasłużonym rozgłosem. Kuchnia była dobrą. Raki przyrządzano tu wyśmienicie. Prócz tego, podawano na małych półmiskach pewne ekscentryczne, a bardzo natenczas w modzie będące potrawy z różnych wodnych mięczaków wytwarzane, które młode kobietki z razu ze wstrętem doty-