Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/28

Ta strona została przepisana.

z mej strony dla złagodzenia ciężkiej twej doli. Sprawiedliwość zna dobrze twoje nieszczęścia, jak znała występki człowieka, którego nosisz nazwisko. Na zmarłym ciąży win wiele: sprawiedliwość wie o nich, jak wie zarówno, że stałaś się ich ofiarą a nie wspólniczką jego zbrodni, i że masz pani prawo do współczucia i poszanowania ze strony ogółu.
Pani de Randal ułożywszy z tkliwością głowę zmarłego na podłodze, powstała by odpowiedzieć na zwrócone do siebie wyrazy, gdy nagle zachwiała, się, zbladła, a upadając na łóżko wydala jęk ciężki.
— Co to jest? zawołał z trwogą komisarz.
Vignot przystąpił ku niemu.
— Trzeba nam przyzwać panią Angot, rzekł z cicha; jej moc jest tu co rychlej potrzebną.
— Śpiesz więc pan, obudź... niechaj natychmiast przybywa.
Vignot wybiegł z pośpiechem, a dosięgnąwszy pierwszego piętra, zaczął dzwonić z całych sił.
Jednocześnie komisarz wydał rozkaz wyniesienia samobójcy na facjatę, zmycia pozostałych po nim plam krwawych na podłodze i dostarczenia zakrytych noszów do przeniesienia ciała. Protokół spisać postanowił we własnym swym gabinecie.
W klika minut potem ukazała się pani Angot.
Była to kobieta trzydziestoletnia, szczupła, małego wzrostu, więcej brzydka niż ładna, lecz o inteligentnym wyrazie twarzy. Jej wązkie usta i nos kończasty, suwały wątpliwość co do łagodności charakteru. W ma-