względzie upewnić. Chciej mi to wyznać, nie obawiając się pogorszenia mojego zdrowia. Błagam jak o łaskę. Nie sądź pani, iż obawiam się śmierci, przeciwnie, wzywam jej i pragnę!
— Ha! skoro pani koniecznie wzywasz prawdy, odsłonię ci ją. Wszystko jest możebnem, nawet i cuda, chociaż tak rzadkie w naszych czasach, odparła pani Angot, a do twojego ocalenia potrzeba by...
— Dzięki ci, przerwała Klotylda, dzięki z głębi serca. Teraz przynajmniej mam pewność, która mi tyle była potrzebną do tego, co chcę uczynić. Potrzebuję napisać.
— Pisać? zawołała pani Angot, ależ to niepodobna!
— Dla czego?
— Dla tego że pani nie będziesz miała dość siły. Nie pozwolę ci nakreślić trzech nawet wyrazów. Lecz jest na to sposób. Podyktuj mi pani, napiszę za ciebie.
— Nie! ja potrzebuję napisać własnoręcznie, sama. Podnieś mnie pani, błagam cię o to. Podsuń mi poduszki pod ramiona, połóż kawałek tektury na kolanach, włóż mi pióro w rękę, a zobaczysz, czy ta dłoń już w pół zmartwiała, nie ożywi się siłą woli, choćby na chwilę.
— Spróbujmy, skoro tak pani żądasz koniecznie. Nie jestem w stanie odmówić twej prośbie.
Tu pani Angot uniósłszy chorą, z wielkiem zdumieniem ujrzała, że drżące palce Klotyldy kreślić poczęły wyrazy mimo, iż nieregularnem pismem, wszak dość czytelnem.
— Proszę o kopertę, wyszepnęła chora.
Pani de Randal nakreśliła adres:
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/31
Ta strona została przepisana.