okno pokoju pierwszego piętra, gdzie spoczywała Henryka...
Na drugiem piętrze było zupełnie ciemno.
Głębokie milczenie otaczało dom cały.
— No! teraz sądzę, nie mamy się czego obawiać... pan hrabia może wejść śmiało, rzekł Sariol z komicznym pokłonem. Ja wracam na moje stanowisko, ażeby uwolnić Limassona, który się nudzi na straży przy starej. Jutro przybędę tu, ażeby pomówić z tobą o mamce. Tak dobrej sposobności pomijać nie należy.
— Zobaczę, rzekł krótko Robert.
Sariol odszedł, a jego towarzysz śledził go wzrokiem, dopóki nie zniknął w ciemnościach, następnie wchodząc w głąb korytarza, wyszeptał:
— Ten błazen wie za zbyt wiele, mógłby mi nieszczęście sprowadzić.
Z wyż przytoczonej rozmowy Sariola z Robertem, czytelnicy dowiedzieli się, że ową młodą dziewczyną, przebywającą w mieszkaniu pani Angot, była Henryka d’Auberive.
Wyjaśnić nam pozostaje skutkiem jakiego zbiegu szatańsko powikłanych okoliczności to nieszczęśliwe siedmnastoletnie dziewczę zostało na zawsze zgubionem.
Ów siwowłosy starzec, którego widzieliśmy śpiącym na szezlongu, nazywał się Zygmunt, Ireneusz d’Auberive.
Bretończyk z pochodzenia, kolosalnie bogaty, zapalony rojalista, pan d’Auberive brał czynny udział w ostatnich zamieszkach w Wandei.