cięciu dostarczyć rozrywek, niezbędnych po umysłowej pracy, jakiej to dziewczę się oddawało, przygotowując lekcje sobie zadane przez licznie przybywających do pałacu nauczycieli.
Łagodna i posłuszna, uczyła się cierpliwie tego, czego jej się uczyć kazano, obojętnie wszelako i bez zapału. Brak jej było rywalizacji, współubiegania się z koleżankami, tego potężnego motoru w rozbudzaniu inteligencji. Uczyła się machinalnie, bez upodobania, oddając się wyłącznie staraniom około swego małego ogródka, jaki pośród parku dla niej przeznaczono.
I to ją wreszcie znudziło.
Żyjąc zdała od świata, wychodziła jedynie w niedzielę, na mszę do pobliskiego kościoła wraz z pokojówką, starą, zacną kobietą, całkiem sobie oddaną, lecz o nader ciasnem umysłowem pojęciu.
Z rozpoczęciem piętnastej wiosny życia, widoczna zaszła zmiana w zachowaniu się dziewczęcia.
Przesiadywała długie godziny w wielkiej bibljotecznej sali, gdzie odnalazłszy klucz od jednej z szaf z książkami, szperać w takowych poczęła.
Półki z góry do dołu napełnione były bogato oprawnemi w skórę tomami. Chwyciwszy pierwszą lepszą, jaka jej się nasunęła pod rękę, uniosła ją do swego pokoju.
Nazajutrz odkryła w szafie skarb nowy, cały przedział zapełniony romansami.
O! stokroć lepiej byłoby dla niej, gdyby była weszła w głąb izby, napełnionej wyziewami trucizn zabijających woń albowiem ostrzegałaby ją może o
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/79
Ta strona została przepisana.