mi z wielkiemi pochwałami o twej inteligencji. Zrozumiałeś więc bezwątpienia i to oddawna zapewne, iż istnieje jakaś ważna niedokładność w akcie twego urodzenia, jaki winien istnieć w księgach stanu cywilnego.
Skinąłem głową potwierdzająco.
— Osoby, jakie z niewiadomych mi powodów żywo zajmują się panem, a które mi są całkiem nieznane, mówił dalej notarjusz, przedsięwzięły środki aby uzupełnić ów brak aktu pańskiego urodzenia w tych księgach. Oto tytuł własności małych dóbr, nabytych umyślnie dla pana we Włoszech. Mała ta ziemska posiadłość, uprzedzam, nie przynosi żadnych dochodów, a budynek, oznaczony w akcie szumno brzmiącą nazwą zamku, jest całkiem niezamieszkałym.
— Ależ to nie majątek, śmiejąc się, zawołałem.
— Bezwątpienia! odrzekł notarjusz, lecz małe te dobra, na które zawahałbym się pożyczyć tysiąc talarów, nadają właścicielowi prawo do szlachectwa Włoskiego, zapłaconego naprzód ma się rozumieć, przy kupnie tej ziemskiej posiadłości, wraz z przywilejem noszenia nazwiska i tytułu markiza San-Rémo, co nie jest drobnostką godną pogardy.
— Nadewszystko, odpowiedziałem, w braku innego nazwiska.
— A teraz, panie markizie, mówił F. dalej z powagą, proszę abyś mi napisać raczył pokwitowanie, z odbioru sumy sześciu tysięcy franków, jaką tu kładę w biletach bankowych.
— Czy suma ta ma przedstawiać dla mnie sześć
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/103
Ta strona została przepisana.