Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/115

Ta strona została przepisana.

wbrew twojej woli ocaliłem ci życie, moim obowiązkiem jest, ułatwić ci je teraz. Jeżeli poczucie twojej godności osobistej, twoja ambicja sprzeciwia się temu, uspokoimy ją, uważając te pieniądze, jako prostą, bezterminową pożyczkę.
— Wiesz jednak dobrze, baronie, że nigdy, nigdy wypłacić ci jej nie byłbym w stanie.
— Nie chcę o tem wiedzieć! Jesteś bardzo pięknym mężczyzną, jesteś markizem. Kiedybądźkolwiek możesz zawrzeć świetne małżeństwo, a wtedy spłacisz mi to z posagu swej żony.
— Z posagu, powtórzył Andrzej. Wszak wiesz, gdzie oddałem całe me serce i mówisz mi o małżeństwie?
— Dla czegóż nie mógłbyś zaślubić swego uwielbianego bożyszcza?
— Co mówisz, baronie? Lecz to szaleństwo! A jej mąż? Chcesz go więc zgładzić?
— Pan de Grandlieu ma o pięćdziesiąt lat więcej, niż jego żona. Wicehrabina będzie kiedyś bardzo bogatą wdową!
— Ach, szepnął Andrzej z uniesieniem, gdyby była wdową i kochała mnie, nie uważałbym na majątek. Niczem jest on dla mnie!
— Mój drogi chłopcze, rzekł Croix-Dieu, pozbądź się, proszę, raz na zawsze tych myśli z za światowych błękitów, pomnąc że: „Miłość bez pieniędzy jest tylko chorobą!“ Jeden z wielkich dawnych poetów ułożył ów aforyzm. Być może, iż jakiś wyraz zmieniłem w tem zdaniu, myśl jednak taż sama pozostała i jest jednako praktyczną. Zresztą bądź pewnym, iż rzeczy ułożą