Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/116

Ta strona została przepisana.

się jak najlepiej w świecie, chodziło tu tylko o nasze wspólne porozumienie się i otóż ono nastąpiło. Zgadzam się w zupełności. Ale jeszcze słowo. Znasz wszakże I mojego przyjaciela, Jerzego Tréjan’a.
— Znam, dla czego pytasz mnie o to?
— Ponieważ to on według wszelkiego prawdopodobieństwa wprowadzi cię do pałacu Grandlieu.
— On? zawołał Andrzej zdziwiony, artysta!
— Ów artysta jest szlachcicem, a szlachcic hrabią de Tréjan, zaś hrabia de Tréjan jest bliskim krewnym wicehrabiego Armanda de Grandlieu. Sądzę iż zrozumiałeś teraz?

XVIII.

Na kilka miesięcy przed opowiedzianemi wyż szczegółami, Andrzej San-Rémo protegował pewną aktorkę z teatru Mnéus-Plaisirs.
Panna Formoza, tak nazywała się owa brunetka, zyskała powodzenie w farsie: „Śpiewająca-studnia“ gdzie doskonale odgrywała rolę „żaby.“
Pomieniona rola składała się wprawdzie tylko z kilku wierszy i małego kupletu, lecz kształtna postać Formozy tak powabnie się przedstawiała pod jedwabnemi cielistej barwy trykotami, że przy wejściu na scenę powitaną została burzą oklasków, jakich nie szczędzili jej widzowie z pierwszych rzędów krzeseł.
Obdarzona nie zbyt piękną, ale nacechowaną dowcipem twarzyczką, zadziwiająco kształtnie zbudowana, śmiała do zuchwalstwa, pełna szyku, dość inteligentna panna Formoza pobierała w teatrze pensję, wynoszącą