ale nie chuda, posiadała giętkość żmii. Jej pulchne, okrągłe ramiona, łączyły się z tak szczupłą w stanie figurą, że bransoletka jakiej otyłej mieszczanki za przepaskę służyć by jej mogła. Nogi miała drobne, ręce bardzo białe lecz pospolitego kształtu, co oznajmiało plebejuszowskie tej kobiety pochodzenie. Las bujnych jasno-blond włosów, bardziej gęstych, niż długich, skręcających się w naturalne zwoje, otaczał jej głowę, wymykając się z pod emaljowanego grzebienia. Z pod owego srebrzysto złotego nakrycia głowy, niskie czoło, znamię silnej woli lub oporu nieco naprzód wystawało z zarysowanemi na nim ciemnemi brwiami i dużemi o długich rzęsach jasnemi oczyma. Nos mały, nieco w górę zadarty, był arcydziełem kokieterji, a z pod ust grubych wyzierały zęby olśniewającej białości.
Regina wieczorem, tylko wieczorem używała różu, ażeby przy świetle nie okazać się zbyt bladą. Na jej matowej cerze twarzy można było dostrzedz przy dniu czerwone plamy, jakie pokrywała welutyną.
Oblicze, które opisaliśmy, umiało przybrać najróżnorodniejszy wyraz, wszak jego zwykłem znamieniem, gdyż młoda kobieta nie miała potrzeby uciekać się do udawania, była obojętność i nuda.
Regina lubiła silne perfumy, używała opoponaxu i innych, modnych woni, jakie wydzielały się z jej włosów, ubrania, tworząc w około niej denerwującą atmosferę.
— Baronie, wyrzekła wchodząc do buduaru, zmuszoną jestem powiedzieć ci, że jesteś bardzo niegrzecznym. Nie pozwalasz mi przespać się spokojnie, po tylu nocach bezsennych.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/137
Ta strona została przepisana.