Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/148

Ta strona została przepisana.

pan, wrócimy tu dla dalszej rozmowy o naszym projekcie przy filiżance herbaty.
Fanny Lambert otworzyła małe drzwi, ukryte w ścianie salonu.
Pokój, do którego wszedł Jerzy Tréjan, był ośmiokątnym, średniej wielkości, z sufitem w kształcie kopuły. Dwa zapalone świeczniki i dwie lampy gazowe, rozlewały światło na białe obicie ścian, złotem przetykane, na którem wisiało kilka obrazów.
Jeden z nich, zajmując prawie całą ścianę, zwrócił uwagę malarza. Uczucie podobne do otrzymanego ciosu w głąb serca wstrząsnęło nim całym, gdy spojrzał na ów obraz.
Był to portret mężczyzny w połowie naturalnej wielkości, w kostjumie myśliwego. Wysoko, w jednym z rogów obrazu, po lewej, wyrytą była tarcza herbowa, z książęcą u wierzchu koroną.

XXIII.

Jeżeli to prawda, że zazdrość jest jednym z symptomatów miłości, Jerzy kochał Fanny Lambert o wiele więcej, niż to obciął wyznać przed sobą, kochał ją namiętnie, ponieważ spojrzawszy na ów obraz pomyślał bez wahania: „Oto jej kochanek“ i doznał owego przeszywającego, bolesnego uczucia, jakie opisaliśmy powyżej.
Przez kilka minut Jerzy Tréjan tak się pogrążył w swem nienawistnem rozpatrywaniu, że zapomniał prawie o obecności Fanny Lambert, poczem zwróciwszy się ku niej zapytał nagle.
— To książę Aleosco, wszak prawda?