— Ofiaruję ci, odrzekł legalne małżeństwo, lecz bez publicznego ujawnienia, co się nazywa związkiem morganatycznym. Jest to dostatecznem do uspokojenia wszelkich skrupułów z twej strony i pozwoli ci zająć znakomitą sytuację, jaką ci przedstawiam.
Poczynam rozumieć nareszcie, odpowiedziałam. Potajemne małżeństwo, w jakiej kaplicy zamkowej, błogosławione przez osobistość przebraną za księdza, w obec przekupionych świadków. Podobny zamiar nie przynosi panu zaszczytu bynajmniej! Jest to środek nazbyt zużyty i dający się łatwo odgadnąć.
Książę zaczerwienił się, a potem pobladł.
— Sądzisz mnie więc być zdolnym do podobnie haniebnego podstępu, wyszepnął. Zatem uważasz mnie za ostatniego nędznika?
— Uważam za człowieka, dla którego wszelkie środki są dobremi, byle doprowadziły do celu. Co pan chcesz, sądzę cię z własnych twych czynów. Czy zapomniałeś szczegółów wczorajszego wieczora?
Aleosco opuścił głowę.
— Rzeczywiście, wyrzekł po chwili, zasłużyłem na pomienioną obelgę. Możesz nie ufać mojemu słowu, mam jednak sposób, jaki rozproszy twoje powątpiewania. Pisałem ci że jesteś wolną. Mój powóz może każdej chwili odwieść cię do twego mieszkania. Jeżeli zechcesz zostać mą żoną, obierz stolicę, w jakiej nastąpią nasze zaślubiny. Wybierz zarówno kościół i księdza, którego nakłonię ażeby te małżeństwo odbyło się bez rozgłosu, potajemnie. Widzisz więc, iż żaden podstęp nie istnieje tu z mej strony. Dozwalam ci odjechać. Zostawiam czas
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/197
Ta strona została przepisana.