Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/203

Ta strona została przepisana.

odbierzesz dwa miliony franków. Jeżeli zechcesz, zabierz mój portret, spojrzawszy nań może wspomnisz o mnie niekiedy. Staraj się być szczęśliwą, co sądzę przy posiadanym majątku z łatwością ci przyjdzie.
Po upływie tygodnia, byłam w Paryżu. We trzy miesiące później, kupiłam ten pałac.
Oto najwierniej opowiedziana historja mojego życia.

XXXII.

— I od owej chwili niewidziałaś księcia? zapytał Tréjan.
— Nie, odpowiedziała Fanny.
— Ani razu nie przyjechał do Paryża?
— Był może, ale go nie widziałam.
— Nie pisał do ciebie?
— Nigdy!
— Nie przysłał ani jednego listu?
— Ani jednego. Żadnego znaku życia, żadnej o sobie nie dał wiadomości. Będąc jego żoną nie istnieję dla niego. Być może tylko jako przeszkoda.
Spojrzenie artysty zapałało gniewem.
— I otóż od lat dwóch, żyję wyłącznie sama, mówiła Fanny, rozporządzając dowolnie moim majątkiem, mojem postępowaniem. Mogę ukazać się wszędzie mówiąc ze wzniesionem czołem „Jestem uczciwą kobietą“ nie obawiając się, aby mi ktoś fałsz zadał w tym względzie. Nie ma nic ukrytego, nic podejrzanego w mej egzystencji. Mimo to, nie bawię się w złudzenia. Wiem co o mnie mówią, ma się rozumieć w świecie, gdzie się zajmują pięknemi kobietami. Nazywają mnie zręczną,