się do łóżka, spała snem niespokojnym, pełnym marzeń, wśród których Jerzy Tréjan grał główną rolę.
∗ ∗
∗ |
Opuściliśmy barona de Croix-Dieu w chwili, gdy po krótkiej bytności u Reginy Grandchamps wsiadł do powozu, wołając na swego woźnicę anglika:
— Ulica Le Sueur, pędź co sił!
Przyrzekł on dnia poprzedniego Fanny Lambert, iż przybędzie około czwartej, dla otrzymania wiadomości, jak się odbyło owo wieczorem sam na sam z Jerzym, a obecnie dochodziła już piąta godzina.
Fanny oczekiwała go niecierpliwie.
— Wybacz moją nieakuratność, rzekł wchodząc, ale nie gniewaj się na mnie. Pozornie tylko przewiniłem. Poruszyłem całe góry spraw od rana, lecz przystępujmy do rzeczy. Czyś odebrała wczoraj na czas moją depeszę?
— Tak i według twej rady, działałam stosownie do okoliczności.
— Był to jak gdyby los wielki na loterji. Szczęście widocznie nam sprzyja.
— Niezawodnie, że przyszło to w samą porę. Inaczej ów artysta nie byłby dla mnie dogodnym.
— Lecz wszystko dobrze poszło?
— Więcej niż dobrze! Byłam znakomitą: Przeszłam wszelkie oczekiwania! Sam osądź. Tu opowiedziała baronowi w krótkości całą scenę widzenia się z Jerzym.
— Przychodził on dziś po dwa razy, dodała z uśmiechem, ale kazałam służącym powiedzieć, że nie ma mnie w domu.