pana de Grandlieu, miał prawo powitać Herminię przy spotkaniu. Było to wiele, bardzo wiele, lecz zakochani są nienasyconymi.
∗ ∗
∗ |
Pan de Croix-Dieu oczekiwał w tym dniu u siebie Andrzeja. Postanowiono, że ten ostatni, wyszedłszy z pracowni Jerzego, wyjdzie zdać sprawę baronowi ze swoich odwiedzin.
— I cóż? zapytał Croix-Dieu, jestżeś zadowolonym?
San-Rémo przecząco potrząsnął głową.
— Cóż się stało? pytał Croix-Dieu, niespokojnie.
Andrzej ze smutkiem opowiedział szczegóły pierwszego widzenia.
— Widzisz, że wszystko źle idzie baronie, zakończył.
— Przeciwnie! zawołał Croix-Dieu, wcale tego nie widzę. Nie należy żądać więcej po nad możność. Chciałżebyś, aby mąż twej uwielbianej zaprosił cię zaraz jutro na obiad? Dowodem, iż musiałeś mu się podobać, jest udzielenie ci przezeń pozwolenia na łowy w jego lasach, a zarazem i zaproszenie do zamku Grandlieu.
— Tak, za sześć miesięcy, odrzekł z ironią San-Rémo, i to w przypuszczeniu, że kupię wioskę des Ridelies.
— Kupi się, jeżeli będzie potrzeba, odparł Croix-Dieu, ale być może obejdzie się bez tej ostateczności, i kto wie czy przed nadejściem jesieni nie zostaniesz wprowadzonym po pałacu Grandlieu, jako zażyły przyjaciel.
— W jaki sposób?
— Dziś nie wiem, ale że to nastąpi, przyrzekam. Głó-