Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/49

Ta strona została przepisana.

wielkiej francuskiej armii; stracił lewą rękę pod Wagram, a prawą nogę pod Waterloo. Ma lat ośmdziesiąt dziewięć, żyje ze szczupłej emerytury i pensji wypłacanej mu za komandorski krzyż Legii honorowej. Zechciałażbyś zaślubić tak ciężko okaleczałego markiza?
— Zostawmy go, mów dalej, odpowiedziała Fanny.
— Drugi mój markiz, ciągnął dalej Oroix-Dieu, ma lat czterdzieści. Nosi świetne nazwisko, ale nie posiadając całkiem majątku, pracuje jako ekspedytor w biurze lombardu Mont-de-piéte. Pozycja skromna, ale uczciwa.
— Mniejsza z tem że nie posiada majątku, odrzekła młoda kobieta. Jerzy Tréjan jest tylko hrabią, a również nic nie ma.
— Pozwól że mi dokończyć, zawołał Croix-Dieu. Ów markiz, o którym mówimy, ma zaledwie cztery i pół stopy wysokości; a matka natura w zamian za poskąpienie mu wzrostu, obdarzyła togo człowieka potężnym garbem. Przyjmiesz że owego garbusa wypchanego pargaminami?
— Dalej, dalej, powtórzyła niecierpliwie Fanny.
— Trzeci mój markiz, mówił baron, szedł za przykładem hrabiego Ludwika, ojca Jerzego. Jak tamten, przetopił swój cały majątek w hulankach wesołego paryskiego życia, nie miał jednak jak pierwszy zbawczego zmysłu o tyle, ażeby umrzeć przed ostatecznym upadkiem. Ma on dziś lat sześćdziesiąt. Niektóre wpływowe osobistości umieściły go w domu schronienia dla nieuleczalnych, a co parę miesięcy, skoro mu się polepszy nieco na zdrowiu, puka bez wstrętu do swych