wspaniały ekwipaż wicehrabiego de Grandlieu, jadącego wraz z żoną Herminią de Randal w stronę lasku Bulońskiego.
Nazajutrz po dniu, w którym baron de Croix-Dieu, odwiedzał kolejno Jerzego Tréjan, Fanny Lambert, panią Gavard i jej syna Oktawiusza, powozy, zajeżdżając, zatrzymywały się około godziny jedenastej rano, przed wyżej wspomnionym pałacykiem.
Markiz de San-Rémo wydawał dla przyjaciół śniadanie.
Między powozami znajdował się i lekki ekwipaż barona.
Wyprzedźmy przybywających, ażeby zawrzeć znajomość z właścicielem mieszkania, znajdującym się na tę chwilę w małym salonie, służącym razem za gabinet do palenia.
Andrzej de San-Rémo, miał około dwudziestu dwóch lat wieku, lecz jego czarne włosy i zarost, blada cera twarzy, czyniły go z pozoru starszym o lat parę.
Nie chcąc opisywać szczegółowo postaci młodego markiza, odsyłamy czytelników do skreślonego przez nas portretu Loc-Earn’a na początku niniejszej powieści.
Uderzającem było podobieństwo tego młodego człowieka z kochankiem Henryki d’Auberive. Były to też same rysy twarzy, też same kształty postaci, nawet ruchy i całe zachowanie się, wyraz tylko oblicza był odmienny. Wprawny obserwator mógł łatwo wyczytać obłudę i przebiegłość w oczach Loc-Earn’a, podczas gdy spojrzenie markiza de San-Rémo promieniało otwartością i prawością.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/88
Ta strona została przepisana.