stojącego nieruchomie, panie, powtarzam strzeż się pan!
— Radzę panu mówić mniej głośno, odparł Jobin.
Wicehrabia, wspomniawszy na otaczające go okoliczności, nieco się uspokoił.
— Któż pan jesteś? zapytał wyniośle, mierząc wzrokiem przybyłego.
— Jestem agentem paryskiej prefektury.
Wymówiwszy pogardliwym tonem tę monosylabę, pan de Presles usiadł, zwróciwszy się plecami do mówiącego.
Nastąpiła oliwiła milczenia.
Jobin patrzył z rodzajem politowania na tego pięknego młodzieńca, którego całe zachowanie się znamionowało w nim człowieka z wyższych sfer społeczeństwa.
— Czyż w taki sposób przedstawia się winny? zapytywał sam siebie. Jeśli on rzeczywiście zabił barona Worms, jest mistrzem w sztuce udawania.
Wicehrabia zarówno sobie powtarzał:
— Jestem pozostawionyłlasce i niełasce tego agenta, jeżeli go urażę pogardą, zemścić się może, nie tylko na mnie ale i na baronowej. Należy go oszczędzać zarówno dla siebie, jako i przez wzgląd na nią.
Powstawszy z krzesła, zwrócił się do Jobina.
— Upewniałem pana przed chwilą, zaczął spokojnym tonem, że niewiem powodu mego przyaresztowania; jest to najczystszą prawdą, niepodobna mi nawet przypuścić, ażeby pan Worms, powiadomiony, niepojmuję jakim sposobem o mej obecności w pociągu, którym jechała jego żona, mógł sądzić iż było to rzeczą na-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/102
Ta strona została przepisana.