— Woreczek z biżuterją baronowej i torba podróżna wicehrabiego.
— Cóż jest w tej torbie?
— Nie wiem. Jest na klucz zamkniętą, a ponieważ zabraną została panu de Presles w chwili jego przyaresztowania, sądziłem, iż nie należy mi jej otwierać, aż w obecności pana sędziego.
— Przynieś te przedmioty i złóż je na mojem biurku. Powiedz mi od jak dawna zostali oboje zaaresztowani i czy nie porozumiewali się z sobą, jakem cię o to upominał.
— Nie zamienili z sobą ani jednego wyrazu.
— Dobrze! Idź do Conciergerie i rozkaż w mojem imieniu aby mi natychmiast dostawiono wicehrabiego de Presles, a sam zaczekaj na dalsze moje polecenia. Możesz mi być potrzebnym lada chwila.
Jobin niezadowolony, iż go tak źle zrozumiano, ukłonił się i wyszedł.
W dziesięć minut później Gilbert de Presles wszedł do gabinetu pana Boulleau-Duvernet.
Sędzia, wskazawszy ręką krzesło, stojące przed biurkiem, rzekł:
— Usiądź pan!
Gilbert spełnił polecenie.
— Panie, zaczął głosem, jakiemu napróżno dźwięk zwykły nadać usiłował, agent policyjny, wysłany wczoraj za pańskim rozkazem dla przyaresztowania mnie, dał poznać, że ciąży na mnie haniebne podejrzenie. Oskarżony jestem o kradzież! Zachodzi tu jakaś przerażająca pomyłka, jakieś straszliwe nieporozumienie.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/109
Ta strona została przepisana.