tej chwili, jaką radbym okupić połową mojego życia!
Nigdy pan Boulleau-Duvernet nie uczuł się być bardziej zakłopotanym.
Baron Worms, jak o tem zapewne nie wątpią czytelnicy, umarł niestety.
Sędzia śledczy był przekonanym, że ożywiając go, zada tm sposobem stanowczy cios obwinionemu. Wymówione przezeń wyrazy: „Człowiek, którego zabiłeś żyje i oskarża cię!“ powinny były według niego wyrwać zbrodniarzowi wyznanie prawdy. Skutek bezzwłoczny mógł był uwieńczyć ów zręcznie wyzyskany pomysł, gdyby Gilbert de Presles był rzeczywiście zabójcą. Jego niewinność psuła kombinacje sędziego, a Boulleau-Duvernet, nie chcąc przypuścić uniewinnienia, rujnującego do szczętu tyle niezbitych według niego dowodów, nie mógł pojąć, ani zrozumieć zachowania się oskarżonego. Zadumawszy chwilę, powziął postanowienie.
— Wobec trupa swojej ofiary, pomyślał, on zdradzić się musi. Dobrze! zgadzam się, niechaj i tak będzie, rzekł głośno. Zezwalam na konfrontację, jakiej pan żądasz.
— Dzięki ci, panie, dzięki! zawołał de Presles. Jestem ocalony!
W kilka minut potem dwa fiakry dążyły w stronę pałacu barona Worms. W pierwszym znajdował się sędzia śledczy z pisarzem, w drugim pan de Presles z Jobin’em i drugim agentem.
Od rana zbity tłum ludzi oczekiwał naprzeciw pałacu, mimo iż nie było nic do widzenia, ciekawych je-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/119
Ta strona została przepisana.