— Zapewne obawiałaś się pani ścigania? Dla czego więc nie wyjechałaś nocnym pociągiem, co dawałoby ci możność przebycia granicy zanim zdołanoby spostrzedz twoje zniknięcie?
— Zdarzało się, iż niekiedy pan Worms przychodził do mnie około północy, wróciwszy do pałacu, tego dnia również nastąpić to mogło.
— Zapewne to pan de Presles nalegał ażeby ucieczka nastąpiła po powrocie barona do domu?
— Nie panie. Wicehrabia nie miał innej woli po nad moją.
— O której godzinie przybył po panią tego wieczora?
— Wszedł do ogrodu nieco przed północą, zbliżył się do bocznych drzwi, jakie z zewnątrz otworzyłam i wyjechaliśmy w kilka minut po północy.
— Gdzie baron znajdował się natenczas? w owej chwili?
— W swoim apartamencie. Nie zeszłam, aż gdym posłyszała, że on się znajduje u siebie.
— I natychmiast wsiadłaś pani do powozu, jaki na was oczekiwał?
— Tak, panie.
— I oczekiwałaś w nim pani na nadejście wicehrabiego?
— Nie panie. Pan de Presles znajdował się przy mnie. Nie opuścił mnie ani na chwilę.
— Przeciwnie opuścił on panią.
— Upewniam pana, że nie!
— Odszedł powiadam, oddalił się przez czas potrzebny, ażeby okraść męża pani, a następnie go zabić!
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/128
Ta strona została przepisana.