sumienie. Otrzyma pan upoważnienie od sędziego śledczego, a cały pałac natenczas wynieść ci pozwolę.
Gniew i niezadowolenie, jakiego ukryć nie był w stanie, ściągnęło muskuły twarzy Müllera, wydrążając głęboką bruzdę pomiędzy jego brwiami, zapanowawszy jednak nad sobą, odrzekł ze spokojem:
— Dobrze, nie nalegam więcej.
— Tem lepiej, odparł Jobin, ponieważ byłoby to z pańskiej strony darenmem. Jestem machiną, niczem innem jak machiną, którą ludzkie ręce kierują. Bądź przekonanym że twoje tajemnice uszanowanemi zostaną.
— Moje tajemnice? ja nie mam żadnych!
— No! te jakieś pańskie listy i osobiste papiery. Nie spocznie na nich żadne ciekawe spojrzenie. Zachowaj pan u siebie klucz od szuflady. Jeżeli pan sędzia będzie to uważał za rzecz potrzebną, powiadomi pana i otworzy szufladę w twej obecności.
Kasjer wstał z krzesła w milczeniu. Jobin zauważył jednak, że pomimo pozornego spokoju w obliczu Müllera, nozdrza mu się rozdymały, a w oczach błyszczał ogień tajonej wściekłości.
Wyszli obadwa z pokoju, gdzie zbrodnia pozostawiła krwawe swe ślady.
Agent zamknął drzwi na klucz, Müller poszedł zająć zwykłe miejsce w biurze, z czego korzystając Jobin pośpieszył do jednego z policjantów, pełniącego nadzór nad pałacem.
— Z wyższego rozkazu, rzekł, biegnij do najbliższego ślusarza. Pokaz mu swoją kartę i przyprowadź go tu z sobą, zaopatrzonego w narzędzia potrzebne do otwarcia
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/132
Ta strona została przepisana.