— Zobaczmy, zobaczmy! wyszepnął agent. Wydobył list z koperty i rozwinąwszy go drgnął spojrzawszy na drukowany nagłówek:
„Agencja Roch i Fumel. Objaśnienia poufne wszelkiego rodzaju. Poszukiwania dłużników. Przedstawienie projektów małżeństw. Ulica Montmartre Nr. 131“.
„Nasz kasjer ma, widzę, stosunki z agencją Roch i Fumel, jaka jest współzawodniczką z nami i piszą do niego poste-restante. To ciekawe na honor!
Treść listu była nader zwięzłą, brzmiała ona w tych słowach:
„Panie. Zamiar dokonany. Otrzymane potrzebne objaśnienia. Oczekuję pana jutro, w galerji Viviennes, o godzinie ósmej wieczorem.
„P. S. Potrzebuję dwudziestu franków“.
Jobin skrzywił się z niezadowoleniem.
— Brak szczegółów, rzekł, przejrzyjmy inne listy.
Druga koperta nosiła tenże sam adres. List w niej pomieszczony zawierał oznaczenie nowej schadzki, tenże sam dziwny podpis Sta. Pi. i post-scriptum w tych słowach:
„Potrzebuję dwudziestu franków“.
Trzeci, czwarty i piąty list, oddzielone tygodniową przerwą czasu, zawierały tęż samą treść prawie, z różnicą miejsca schadzek i godzin. Dopisek dwudziestu franków wciąż był jednakim.
Jobin śmiać się zaczął.
— — Ów biedny Sta. Pi... pomyślał, wciąż potrzebo wał dwudziestu franków. Jakże go żałuję!