Jobin, otworzywszy drzwi, wszedł do pokoju średniej wielkości, zapełnionego numerowanemi księgami prawie aż do sufitu; obok czego, znajdowało się kilka krzeseł i biurko, przy którem siedział Fumel wspólnik pana Roch, były adwokat.
— Przybywasz pan dla otrzymania poufnego: objaśnienia?
— Tak.
— W prywatnej czy handlowej sprawie?
— W prywatnej.
— Interes pieniężny?
— Nie, panie...
— Zatem sercowa sprawa?
— Tak jest.
— Chodzi więc?
— O pewną damę, piękną damę.
Fumel uśmiechnął się z pobłażaniem.
— Dobrze, odpowiedział. Nazwisko tej damy?
— Alina Pradier.
— Doskonale! Sprawy, dotyczące kobiet, Są wyłączną specjalnością Picolet’a, jednego z najzręczniejszych naszych pracowników. I podniosłszy głos zawołał. Hej! Stanisław!... Stani!... chodź no tu na chwilę mój chłopcze.
— Stanisław Picolet, pomyślał Jobin: Sta. Pi... toż samo... Mam go nareszcie.
Otwarły się drzwi główne. Wszedł Stanisław Picolet, spojrzał ciekawie na Jobin’a, a następnie, zwróciwszy się ku Fumelowi, czekał na zapytanie.
Sta. Pi... był młodzieńcem dwudziesto-czteroletnim, tego wzrostu co nasz agent policji, szczupły, lecz bar-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/140
Ta strona została przepisana.