Widząc biedne dziewczę osamotnionem, bez żadnych środków utrzymania, przekonany iż trzyma ją w swem ręku, kupić ją postanowił. Walerja jednak sprzedać się nie chciała. Odepchnęła ze wzgardą świetne ofiary barona w taki sposób, że bankier straciwszy wszelką nadzieję uczynienia z niej swojej faworyty, rzucił się na pociechę po otrzymanej odmowie, w rozpustę wszelkiego rodzaju.
Chybił jednakże celu. Nie tylko że o niej nie zapomniał, ale co gorsza, ów początkowo kaprys chwilowy, zmienił się w nim w gwałtowną namiętność. Powiedział sobie natenczas, iż bez tego młodego dziewczęcia żyć mu niepodobna i za jakąbądź cenę, mimo iż był wrogiem małżeństw w ogólności, postanowił zaślubić Walerję.
Nie olśniona bynajmniej tym wielkim niespodziewanym majątkiem, młoda dziewczyna przyjęła oświadczyny, pana Worms i ów dziesięcio miljonowy bankier, chcąc się okazać wspaniałomyślnym, przyznał Walerji w ślubnym kontrakcie, jako jej posag, sumę sto tysięcy talarów, obdarzając ją obok tego klejnotami wysokiej wartości.
Nastąpiły zaślubiny.
Przez cztery pierwsze miesiące, młoda pani baronowa czuła się być dość szczęśliwą.
Ów były Niemiec, pragnąc poszczycić się niezwykłą pięknością swej żony, zaczął dostarczać jej zabaw i rozrywek różnego rodzaju, rzuciwszy ją tym sposobem